Kiedy Sammi wyszła, przez co najmniej 3 minuty stałem w miejscu i tępo patrzyłem się przed siebie. Reszta chyba zdążyła się już uspokoić, bo śmiechy ucichły.
- Już nic nie rozumiem - usłyszałem Andy'ego, który teraz przyglądał mi się z wyraźnym zaciekawieniem.
- Chłopaki, nie dzisiaj, ok? Pogadamy jutro - zamknąłem oczy i wypuściłem powietrze z ust, przykładając przy tym rękę do skroni.
W nozdrzach nadal miałem zapach perfum Sam. Pachniała naprawdę ładnie, a gdy poczułem jej wargi na swojej skórze aż przeszły mnie dreszcze. Już dawno nie spotkałem tak czarującej dziewczyny.
Zaraz potem przypomniałem sobie dlaczego najprawdopodobniej dostałem buziaka, więc mój humor nieco się pogorszył. Trzeba będzie to wszystko wyjaśnić.
- Zbierasz się? - zapytał Jake, kiedy zacząłem poszukiwać swojego telefonu na sofie.
- Nic tu po mnie - odparłem i po znalezieniu komórki, skierowałem się w stronę drzwi,
- Jinxx! - zawołał Christian, gdy chwyciłem za klamkę - Wiesz, że będziesz musiał to wszystko wyjaśnić?
- Będę pamiętał - wywróciłem oczami, opuszczając garderobę.
Odpaliłem auto i ruszyłem z parkingu. Dość wrażeń, jak na jeden dzień.
Kumple chyba nie do końca mnie zrozumieli, ale co ja mam poradzić na to, że jestem facetem i trochę trudno jest mi wyrażać uczucia? Tłumaczyłem tylko, że w Sammi przypadła mi do gustu i nie narzekałbym, gdyby była dla mnie kimś więcej. Naprawdę tak źle to przekazałem? Najprawdopodobniej ci idioci inaczej odebrali informację. Miałem tylko nadzieję, że Sammi źle tego nie zrozumiała, bo wtedy wyszło by na to, że totalnie spieprzyłem sprawę.
*Sammi*
Nie odbierałam od niego telefonów. Minął tydzień, a on się nie poddawał i uparcie dzwonił po 10 razy dziennie. Nigdy nie sądziłam, że będę chciała pozbyć się jakiejkolwiek komórki.
Po koncercie, zaraz po komentarzu Andy'ego zrozumiałam, że jednak niepotrzebnie się pojawiłam. Mogłoby się wydawać, że jestem niezdecydowana, ale to było naprawdę trudne. Co mam zrobić?
*
Już długo nie dostawałam żadnych powiadomień co do prądu, więc mogłam spokojnie ruszyć się z domu. Miałam nadzieję, że nigdzie nie spotkam wścibskich sąsiadów awanturujących się o niesprzątniętą klatkę schodową. Swoją drogą muszę się w końcu za to wziąć.
Tak więc wybrałam się do miasta w piątkowe popołudnie. Niestety mój portfel był pusty, nie licząc marnej sumy w jednej przegródce, dlatego z żalem zdecydowałam się popatrzeć na sklepowe wystawy i może przy okazji poprzyglądać się innymi ludziom.
Kierowałam się właśnie w stronę wielkiej fontanny, gdy zauważyłam, że mam rozwiązaną sznurówkę u prawej nogi. Zatrzymałam się z boku chodnika i przykucnęłam. Nagle robiąc ostatnią pętelkę, poczułam jak lecę do przodu. Upadłam na kolana, ale na szczęście zdążyłam podeprzeć się dłońmi.
- Uważaj jak łazisz - syknęłam, odwracając się w stronę "sprawcy".
- Sorry, mała - usłyszałam znajomy śmiech i już po chwili wyciągał do mnie rękę... Ashley?
- Sammi? - chłopak wyglądał na zdezorientowanego, tak samego jak osoba, która stała koło niego: Christian
- Zamierzasz się tak gapić? - spytałam Ash'a, unosząc do góry brew.
- Przepraszam - potrząsnął głową, przy okazji odrzucając na bok swoją czarną grzywkę - Nie zauważyłem cię.
Odtrąciłam jego dłoń i samodzielnie wstałam z betonu. Otrzepałam dżinsy, odkrywając tym samym wielką dziurę w spodniach, na lewym kolanie i tu uwaga - z którego leciała stróżka krwi. Przeklęłam pod nosem, a chłopcy przyglądali się tylko tej scenie w milczeniu.
- Naprawdę bardzo cię przepraszam, Sam - powtórzył Ash, kiedy usiadłam na pobliskiej ławce i dokończyłam wiązanie tej cholernej sznurówki - Ja... Ja odkupię ci te dżinsy.
- Naprawdę nie musisz - westchnęłam - I tak chciałam mieć któreś poszarpane, więc tylko ułatwiłeś mi sprawę.
- Jesteś pewna? - CC zmierzył wzrokiem brudny materiał.
- Tak.
- I tak kupię ci nowe - oznajmił hardo Ashley, po czym pociągnął mnie za rękę i zaraz potem staliśmy pod sklepem odzieżowym - Wchodzimy.
- To naprawdę nie jest konieczne - jęknęłam, próbując zawrócić, ale Christian skutecznie zagrodził mi drogę. Czy oni muszą być tacy uparci?
- Uważaj jak łazisz - syknęłam, odwracając się w stronę "sprawcy".
- Sorry, mała - usłyszałam znajomy śmiech i już po chwili wyciągał do mnie rękę... Ashley?
- Sammi? - chłopak wyglądał na zdezorientowanego, tak samego jak osoba, która stała koło niego: Christian
- Zamierzasz się tak gapić? - spytałam Ash'a, unosząc do góry brew.
- Przepraszam - potrząsnął głową, przy okazji odrzucając na bok swoją czarną grzywkę - Nie zauważyłem cię.
Odtrąciłam jego dłoń i samodzielnie wstałam z betonu. Otrzepałam dżinsy, odkrywając tym samym wielką dziurę w spodniach, na lewym kolanie i tu uwaga - z którego leciała stróżka krwi. Przeklęłam pod nosem, a chłopcy przyglądali się tylko tej scenie w milczeniu.
- Naprawdę bardzo cię przepraszam, Sam - powtórzył Ash, kiedy usiadłam na pobliskiej ławce i dokończyłam wiązanie tej cholernej sznurówki - Ja... Ja odkupię ci te dżinsy.
- Naprawdę nie musisz - westchnęłam - I tak chciałam mieć któreś poszarpane, więc tylko ułatwiłeś mi sprawę.
- Jesteś pewna? - CC zmierzył wzrokiem brudny materiał.
- Tak.
- I tak kupię ci nowe - oznajmił hardo Ashley, po czym pociągnął mnie za rękę i zaraz potem staliśmy pod sklepem odzieżowym - Wchodzimy.
- To naprawdę nie jest konieczne - jęknęłam, próbując zawrócić, ale Christian skutecznie zagrodził mi drogę. Czy oni muszą być tacy uparci?
- Podoba ci się coś? - spytał po 15 minutach. Oczywiście musiałam wybrać coś dobrego i lepszego niż standardowe jeansy.
- Gdybym tylko mógł, dałbym ci coś swojego - mruknął pod nosem Ash, oglądając po kolei spodnie na wieszakach.
- Słucham? - co on znowu gadał...
- Ashley ma swoją własną linię odzieżową - odparł ze znudzeniem CC, który właśnie mierzył wzrokiem kasjerkę, na co tamta oblała się rumieńcem.
- Naprawdę? - zaciekawiłam się - Co projektujesz?
- Koszulki, spodnie, akcesoria. Nic specjalnego - Ash wzruszył obojętnie ramionami, ale na jego twarzy widziałam zadowolenie.
- Mogłabym kiedyś zobaczyć twoje projekty?
- Mam lepszy pomysł: Kiedy już do mnie kiedyś wpadniesz, to pozwolę ci wybrać dowolne wzory i nadruki, a ja dodam parę bajerów i będziesz miała parę własnych, orginalnych spodni. Co ty na to?
- Naprawdę mógłbyś to dla mnie zrobić? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie ma sprawy, w końcu to przeze mnie masz tę dziurę - zaśmiał się.
- Skoro wszystko jest ustalone, to możemy już stąd wyjść? Umieram z nudów - Christian pokierował nas sprawnie do wyjścia.
- To... do zobaczenia? - powiedziałam i już miałam ruszać w swoją stronę, gdy poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę.
- Ej, mała, chyba nie sądziłaś, że tak szybko nam uciekniesz - wyszczerzył się Ashley.
- Dokładnie, jak możesz teraz wracać do domu? Jest cudowna pogoda! - zawtórował CC.
- W takim razie co proponujecie? - zrezygnowana wyswobodziłam się z uścisku Ash'a.
- Możemy się teraz poszwendać na mieście, a potem pójdziemy na ognisko.
- Ognisko? Gdzie?
- Na plaży. Będzie reszta naszej bandy i może ktoś jeszcze się dołączy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - mruknęłam pod nosem, przypominając sobie o tym, co zaszło po koncercie.
- Daj spokój, będzie fajnie. Obiecuję, że nie odstąpię cię na krok - Ashley objął mnie ramieniem, ale szybko się od niego odsunęłam i zajęłam bezpieczną odległość. Żadnego kontaktu z facetami.
- Nie dacie mi spokoju co nie? - uśmiechnęłam się, kręcąc głową.
- Nie. Za bardzo cię lubimy. To jak?
- Okej. Chyba nie mogę odmówić.
- Naprawdę? - zaciekawiłam się - Co projektujesz?
- Koszulki, spodnie, akcesoria. Nic specjalnego - Ash wzruszył obojętnie ramionami, ale na jego twarzy widziałam zadowolenie.
- Mogłabym kiedyś zobaczyć twoje projekty?
- Mam lepszy pomysł: Kiedy już do mnie kiedyś wpadniesz, to pozwolę ci wybrać dowolne wzory i nadruki, a ja dodam parę bajerów i będziesz miała parę własnych, orginalnych spodni. Co ty na to?
- Naprawdę mógłbyś to dla mnie zrobić? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie ma sprawy, w końcu to przeze mnie masz tę dziurę - zaśmiał się.
- Skoro wszystko jest ustalone, to możemy już stąd wyjść? Umieram z nudów - Christian pokierował nas sprawnie do wyjścia.
- To... do zobaczenia? - powiedziałam i już miałam ruszać w swoją stronę, gdy poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę.
- Ej, mała, chyba nie sądziłaś, że tak szybko nam uciekniesz - wyszczerzył się Ashley.
- Dokładnie, jak możesz teraz wracać do domu? Jest cudowna pogoda! - zawtórował CC.
- W takim razie co proponujecie? - zrezygnowana wyswobodziłam się z uścisku Ash'a.
- Możemy się teraz poszwendać na mieście, a potem pójdziemy na ognisko.
- Ognisko? Gdzie?
- Na plaży. Będzie reszta naszej bandy i może ktoś jeszcze się dołączy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - mruknęłam pod nosem, przypominając sobie o tym, co zaszło po koncercie.
- Daj spokój, będzie fajnie. Obiecuję, że nie odstąpię cię na krok - Ashley objął mnie ramieniem, ale szybko się od niego odsunęłam i zajęłam bezpieczną odległość. Żadnego kontaktu z facetami.
- Nie dacie mi spokoju co nie? - uśmiechnęłam się, kręcąc głową.
- Nie. Za bardzo cię lubimy. To jak?
- Okej. Chyba nie mogę odmówić.
*
Chyba ze trzy godziny chodziliśmy po mieście, ale nie wybraliśmy się więcej do sieciówek. Odwiedziliśmy wszystkie sklepy muzyczne i trzy pizzerie, bo nigdzie nie mogliśmy znaleźć idealnego zestawu dodatków do pizzy. Czułam się głupio, gdy Ash za wszystko płacił, ale z drugiej strony - zawartość portfela miał niezłą.
Tak więc niedługo potem skierowaliśmy się na plażę, gdzie miało być owe ognisko. Widząc z daleka żarzący ogień, wiedziałam, że ta interesującą piątka muzyków, nie ma zamiaru dać mi spokoju.
___________
Nie mam weny. Krótki i o niczym, ale chciałam po prostu coś dodać. Ewentualne błędy poprawię później,
Kocham was ♥