18 czerwca 2014

3. Sorry, mała.

*Jinxx*
Kiedy Sammi wyszła, przez co najmniej 3 minuty stałem w miejscu i tępo patrzyłem się przed siebie. Reszta chyba zdążyła się już uspokoić, bo śmiechy ucichły.
- Już nic nie rozumiem - usłyszałem Andy'ego, który teraz przyglądał mi się z wyraźnym zaciekawieniem.
- Chłopaki, nie dzisiaj, ok? Pogadamy jutro - zamknąłem oczy i wypuściłem powietrze z ust, przykładając przy tym rękę do skroni.
W nozdrzach nadal miałem zapach perfum Sam. Pachniała naprawdę ładnie, a gdy poczułem jej wargi na swojej skórze aż przeszły mnie dreszcze. Już dawno nie spotkałem tak czarującej dziewczyny.
Zaraz potem przypomniałem sobie dlaczego najprawdopodobniej dostałem buziaka, więc mój humor nieco się pogorszył. Trzeba będzie to wszystko wyjaśnić.
- Zbierasz się? - zapytał Jake, kiedy zacząłem poszukiwać swojego telefonu na sofie.
- Nic tu po mnie - odparłem i po znalezieniu komórki, skierowałem się w stronę drzwi,
- Jinxx! - zawołał Christian, gdy chwyciłem za klamkę - Wiesz, że będziesz musiał to wszystko wyjaśnić?
- Będę pamiętał - wywróciłem oczami, opuszczając garderobę.
Odpaliłem auto i ruszyłem z parkingu. Dość wrażeń, jak na jeden dzień.
Kumple chyba nie do końca mnie zrozumieli, ale co ja mam poradzić na to, że jestem facetem i trochę trudno jest mi wyrażać uczucia? Tłumaczyłem tylko, że w Sammi przypadła mi do gustu i nie narzekałbym, gdyby była dla mnie kimś więcej. Naprawdę tak źle to przekazałem? Najprawdopodobniej ci idioci inaczej odebrali informację. Miałem tylko nadzieję, że Sammi źle tego nie zrozumiała, bo wtedy wyszło by na to, że totalnie spieprzyłem sprawę.

*Sammi*
Nie odbierałam od niego telefonów. Minął tydzień, a on się nie poddawał i uparcie dzwonił po 10 razy dziennie. Nigdy nie sądziłam, że będę chciała pozbyć się jakiejkolwiek komórki.
Po koncercie, zaraz po komentarzu Andy'ego zrozumiałam, że jednak niepotrzebnie się pojawiłam. Mogłoby się wydawać, że jestem niezdecydowana, ale to było naprawdę trudne. Co mam zrobić?
*
Już długo nie dostawałam żadnych powiadomień co do prądu, więc mogłam spokojnie ruszyć się z domu. Miałam nadzieję, że nigdzie nie spotkam wścibskich sąsiadów awanturujących się o niesprzątniętą klatkę schodową. Swoją drogą muszę się w końcu za to wziąć.
Tak więc wybrałam się do miasta w piątkowe popołudnie. Niestety mój portfel był pusty, nie licząc marnej sumy w jednej przegródce, dlatego z żalem zdecydowałam się popatrzeć na sklepowe wystawy i może przy okazji poprzyglądać się innymi ludziom.
Kierowałam się właśnie w stronę wielkiej fontanny, gdy zauważyłam, że mam rozwiązaną sznurówkę u prawej nogi. Zatrzymałam się z boku chodnika i przykucnęłam. Nagle robiąc ostatnią pętelkę, poczułam jak lecę do przodu. Upadłam na kolana, ale na szczęście zdążyłam podeprzeć się dłońmi.
- Uważaj jak łazisz - syknęłam, odwracając się w stronę "sprawcy".
- Sorry, mała - usłyszałam znajomy śmiech i już po chwili wyciągał do mnie rękę... Ashley?
- Sammi? - chłopak wyglądał na zdezorientowanego, tak samego jak osoba, która stała koło niego: Christian
- Zamierzasz się tak gapić? - spytałam Ash'a, unosząc do góry brew.
- Przepraszam - potrząsnął głową, przy okazji odrzucając na bok swoją czarną grzywkę - Nie zauważyłem cię.
Odtrąciłam jego dłoń i samodzielnie wstałam z betonu. Otrzepałam dżinsy, odkrywając tym samym wielką dziurę w spodniach, na lewym kolanie i tu uwaga - z którego leciała stróżka krwi. Przeklęłam pod nosem, a chłopcy przyglądali się tylko tej scenie w milczeniu.
- Naprawdę bardzo cię przepraszam, Sam - powtórzył Ash, kiedy usiadłam na pobliskiej ławce i dokończyłam wiązanie tej cholernej sznurówki - Ja... Ja odkupię ci te dżinsy.
- Naprawdę nie musisz - westchnęłam - I tak chciałam mieć któreś poszarpane, więc tylko ułatwiłeś mi sprawę.
- Jesteś pewna? - CC zmierzył wzrokiem brudny materiał.
- Tak.
- I tak kupię ci nowe - oznajmił hardo Ashley, po czym pociągnął mnie za rękę i zaraz potem staliśmy pod sklepem odzieżowym - Wchodzimy.
- To naprawdę nie jest konieczne - jęknęłam, próbując zawrócić, ale Christian skutecznie zagrodził mi drogę. Czy oni muszą być tacy uparci?

- Podoba ci się coś? - spytał po 15 minutach. Oczywiście musiałam wybrać coś dobrego i lepszego niż standardowe jeansy.
- Gdybym tylko mógł, dałbym ci coś swojego - mruknął pod nosem Ash, oglądając po kolei spodnie na wieszakach.
- Słucham? - co on znowu gadał...
- Ashley ma swoją własną linię odzieżową - odparł ze znudzeniem CC, który właśnie mierzył wzrokiem kasjerkę, na co tamta oblała się rumieńcem.
- Naprawdę? - zaciekawiłam się - Co projektujesz?
- Koszulki, spodnie, akcesoria. Nic specjalnego - Ash wzruszył obojętnie ramionami, ale na jego twarzy widziałam zadowolenie.
- Mogłabym kiedyś zobaczyć twoje projekty?
- Mam lepszy pomysł: Kiedy już do mnie kiedyś wpadniesz, to pozwolę ci wybrać dowolne wzory i nadruki, a ja dodam parę bajerów i będziesz miała parę własnych, orginalnych spodni. Co ty na to?
- Naprawdę mógłbyś to dla mnie zrobić? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie ma sprawy, w końcu to przeze mnie masz tę dziurę - zaśmiał się.
- Skoro wszystko jest ustalone, to możemy już stąd wyjść? Umieram z nudów - Christian pokierował nas sprawnie do wyjścia.

- To... do zobaczenia? - powiedziałam i już miałam ruszać w swoją stronę, gdy poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę.
- Ej, mała, chyba nie sądziłaś, że tak szybko nam uciekniesz - wyszczerzył się Ashley.
- Dokładnie, jak możesz teraz wracać do domu? Jest cudowna pogoda! - zawtórował CC.
- W takim razie co proponujecie? - zrezygnowana wyswobodziłam się z uścisku Ash'a.
- Możemy się teraz poszwendać na mieście, a potem pójdziemy na ognisko.
- Ognisko? Gdzie?
- Na plaży. Będzie reszta naszej bandy i może ktoś jeszcze się dołączy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - mruknęłam pod nosem, przypominając sobie o tym, co zaszło po koncercie.
- Daj spokój, będzie fajnie. Obiecuję, że nie odstąpię cię na krok - Ashley objął mnie ramieniem, ale szybko się od niego odsunęłam i zajęłam bezpieczną odległość. Żadnego kontaktu z facetami.
- Nie dacie mi spokoju co nie? - uśmiechnęłam się, kręcąc głową.
- Nie. Za bardzo cię lubimy. To jak?
- Okej. Chyba nie mogę odmówić. 

*
Chyba ze trzy godziny chodziliśmy po mieście, ale nie wybraliśmy się więcej do sieciówek. Odwiedziliśmy wszystkie sklepy muzyczne i trzy pizzerie, bo nigdzie nie mogliśmy znaleźć idealnego zestawu dodatków do pizzy. Czułam się głupio, gdy Ash za wszystko płacił, ale z drugiej strony - zawartość portfela miał niezłą. 
Tak więc niedługo potem skierowaliśmy się na plażę, gdzie miało być owe ognisko. Widząc z daleka żarzący ogień, wiedziałam, że ta interesującą piątka muzyków, nie ma zamiaru dać mi spokoju.
___________
Nie mam weny. Krótki i o niczym, ale chciałam po prostu coś dodać. Ewentualne błędy poprawię później,
Kocham was ♥

8 czerwca 2014

Szybkie info

Bardzo, bardzo przepraszam, że nie dodaję trójki, ale zbliża się koniec roku [totalny stres, jak zwykle], a w weekendy staram się odpoczywać. Postanowiłam, że posty będą krótsze, lecz szybciej dodawane. Wasze blogi też postaram się nadrobić. Trzymajcie się x
Cassidy
PS. Blog ma prawie 1000 wejść, chociaż ma zaledwie dwa rozdziały. To naprawdę niesamowite! Dzięki!


16 kwietnia 2014

2. Miło cię poznać, Sam.

*Sammi*
Przetarłam dłońmi twarz, po czym powoli otworzyłam oczy i wypuściłam powietrze z ust. Przekręciłam się na lewy bok, aby mieć widok na zegarek. Urządzenie wskazywało godzinę 10:30, czyli najwyższy czas, aby wstać. Podeszłam do lustra i westchnęłam na widok rozmazanego makijażu, którego nie miałam siły zmyć minionej nocy. Przez chwilę zastanawiałam się, co się właściwie wczoraj wydarzyło. Dopiero po chwili przypomniałam sobie o chłopaku, który odprowadził mnie do domu i spał w pokoju obok. Już nie raz zdarzyło mi się zasłabnąć, z powodu problemów z sercem, a on był pierwszą osobą, która kiedykolwiek zwróciła na mnie uwagę. Byłam mu niezwykle wdzięczna za pomoc, bo wczoraj naprawdę nie czułam się najlepiej. Nie wiedziałam, dlaczego zaproponowałam mu nocleg. Może zwyczajnie chciałam się odpłacić?
Przebrałam się i ruszyłam do kuchni, aby przygotować coś do jedzenia. Mój "gość" nadal spał. Przystanęłam przez chwilę koło kanapy i dokładnie mu się przyjrzałam. Moją uwagę najbardziej zwróciły jego usta, były zdecydowanie wyjątkowe. Następną rzeczą były ramiona, lewe - od góry do dołu wytatuowane, przeważał kolor zielony. Na prawym zaś, znajdowało się tylko parę rysunków. W sumie ja też miałam głównie lewą rękę w tatuażach. W końcu ruszyłam się z miejsca i przeszłam do kuchni. O dziwo, nie byłam głodna, więc moim pierwszym posiłkiem była szklanka gorącego mleka z miodem.
Odkładałam właśnie naczynie do zlewu, kiedy usłyszałam cichy pomruk. Zaraz potem moje ciało lustrowała niesamowicie błękitna para oczu.
- Hej - powiedziałam, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy.
-  Hej - odparł, lekko przechylając głowę na bok i przyjmując pozycję siedzącą. Trochę niepewnie podeszłam do kanapy i usiadłam koło chłopaka - Skoro już tu jestem, może mogłabyś zdradzić mi swoje imię? - zapytał, uśmiechając się w moją stronę.
 - Sammi. Sammi Doll - przedstawiłam się.
- Jeremy Ferguson, miło mi - uścisnął moją dłoń - Możesz mi też mówić Jinxx.
- W porządku, Jinxx - rozluźniłam się, bo teraz znaliśmy przynajmniej swoje imiona. Ale przecież Jeremy był dla mnie kompletnie obcym człowiekiem, więc jak mogliśmy tak spokojnie zacząć rozmowę?
Zaproponowałam mu śniadanie, które zresztą sam pomógł mi zrobić.
- Przepraszam, że wczoraj cię zmartwiłam. Pewnie wolałbyś jeszcze poimprezować, niż ratować jakąś laskę z opresji - rzuciłam, kiedy siedzieliśmy już razem przy stole.
- Naprawdę nie ma sprawy i tak nie bawiłem się za dobrze - zaśmiał się ponuro, biorąc kęs kanapki.
- Dlaczego, stało się coś?
- Brat mnie tam zaciągnął, chociaż dobrze wiedział, że to nie moje klimaty. Już nie.
- Brat? Ile ma lat?
- Dwadzieścia pięć, jest ode mnie o rok młodszy. Chociaż czasami myślę, że jest jeszcze nastolatkiem. Idiota, nie potrafi sobie znaleźć pracy, bo woli popijać piwko z kolegami.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, gdy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Zmarszczyłam brwi, a Jinxx spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. Powoli wstałam od stołu i z niepokojem przeszłam do przedpokoju.
- No nareszcie, czyżbym panią obudziła, pani Doll?
Za drzwiami stała kobieta, która brała ode mnie pieniądze za prąd w mieszkaniu. Jednego byłam pewna - jej mina nie wróżyła nic dobrego.
- Mija kolejny miesiąc, a ja nadal nie dostałam pieniędzy - wmaszerowałam do mojego mieszkania i zmierzyła rozłożoną kanapę krzywym wzrokiem. Następnie jej wzrok powędrował na Jeremy'ego, który jakby zastygł w miejscu - Jeszcze sprowadza obcych mężczyzn do mieszkania, no ładnie - wysyczała, uśmiechając się przy tym kpiną - Ma pani czas do następnego wtorku, inaczej będę zmuszona posunąć się do innych metod.
Kobieta wyszła, a ja wręcz zatrzasnęłam za nią drzwi i ze złością przekręciłam zamek.
- Chyba powinieneś już iść - mruknęłam w stronę Jinxx'a, nadal stojąc w przedpokoju.
- Uhm,jasne. Przepraszam, że się mieszam w nie swoje sprawy, ale... Czy wszystko w porządku? - wstał od stołu i zaczął zakładać swoje buty, które stały koło kanapy - Może potrzebujesz jakiejś pomocy?
- To naprawdę miłe, ale nie i tak już dużo dla mnie zrobiłeś. Po za tym znam tą babkę, pogada, pogada i przestanie.
- Wyglądała dosyć poważnie - stwierdził, podchodząc do mnie - W każdym razie dzięki na nocleg... Zobaczymy się jeszcze? - zapytał z nadzieję w głosie, a ja poczułam szybsze bicie serca.
Stop! Od kiedy pamiętam sprawiam ludziom kłopoty, nie ma sensu mieszać się w kolejną nietrwałą znajomość. Ups, przecież można powiedzieć, że ona już się zacząła.
- Obawiam się, że nie - uśmiechnęłam się słodko, a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie - Pa!
Niemalże wypchnęłam go na korytarz.
- Poczekaj, masz ochotę pójść na koncert w sobotę? - zatrzymał drzwi stopą. Westchnęłam cicho, zakładając ręce na ramiona
- Jaki koncert? - spytałam od niechcenia - Nie mam forsy na takie wypady.
- Black Veil Brides, jestem tam gitarzystą. O pieniądze się nie martw, dostaniesz wstęp VIP, a przy okazji przedstawię ci moich kumpli.
- Nie jestem pewna - odparłam, spuszczając głowę w dół, gdy podał mi adres.
- Jak chcesz - uśmiechnął się - Byłoby mi miło, gdybyś się tam pojawiła. Widząc twoją kolekcję płyt, uważam, że masz świetny gust muzyczny. Do zobaczenia!
Pomachał mi i zaczął zbiegać po schodach.

W co ja się wkręciłam?

Wróciłam z powrotem do salonu i opadłam na krzesło, które wcześniej zajął Jeremy. Odgarnęłam włosy do tyłu i wtedy moją uwagę zwróciła kartka, leżąca na przeciwko.
Mam nadzieję, że się zdecydujesz, Jinxx :)
Czy on to sobie wcześniej wszystko uknuł? Na drugiej stronie karteczki widniał numer telefonu, świetnie,
Szybko zgniotłam papier i rzuciłam go przed siebie. Potrzebowałam gorącego prysznica, najlepiej od razu.
*
Trzy kolejne dni minęły mi na siedzeniu w domu i czytaniu książek. Nie miałam ich za wiele, ale uwielbiałam wracać do starych historii, mimo tego, że czytałam je mnóstwo razy. W końcu uruchomiłam komórkę-telefon dotykowy, przy okazji wkładając do środka kartę sim. Udało mi się go przez przypadek zdobyć, gdy zagadałam jakiegoś faceta w parku, a ten zapomniał zabrać rzeczy z ławki. Wyjęłam na jakiś czas baterie i przywróciłam ustawienia fabryczne, jakby miał jej szukać. Włączyłam kalendarz - jutro sobota. Od razu przypomniał mi się Jeremy, jego troskliwy głos i piękny uśmiech. Chociaż bardzo się starałam, nie potrafiłam zapomnieć o sytuacji sprzed paru dni. Szybko podniosłam się z łóżka i przeszłam do kuchni. Widząc na ziemi zgniecioną kulkę papieru, w duchu dziękowałam za swoje bałaganiarstwo. Opierając się o blat, po raz kolejny przeleciałam wzrokiem po tekście. Cholerny dylemat.
W końcu wklepałam do komórki te parę liczb i po krótkim namyśle, wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? - zamarłam. Już miałam się rozłączyć, ale nie zrobiłam tego. Nie potrafiłam.
- Ekhem, cześć - zaczęłam - Tutaj Sammi.
- Sammi? - oczami wyobraźni widziałam, jak Jeremy uśmiecha się pod nosem - Znalazłaś karteczkę.
- Uhm, tak. Ale nie martw się, nie zajmę ci wiele czasu. Podasz mi drugi raz adres tej imprezy? Wiesz, tak na wszelki wypadek.
- Jasne, nie ma sprawy - Jinxx mówił, a ja szybko notowałam w notatniku - Cieszę się, że zadzwoniłaś. Przyjdziesz?
- Jeszcze nie wiem - przyznałam, zgodnie z prawdą - W każdym razie, dzięki i... pa.
Nie czekając na jego odpowiedź, szybko się rozłączyłam i jak najdalej odłożyłam urządzenie.
Gratulacje, tym sposobem zdobył twój numer...
*
Punkt 19:00 stanęłam przed wielkim wejściem do hali koncertowej. Dookoła kłębiło się mnóstwo podekscytowanych ludzi ubranych w czarne koszulki z nazwą zespołu, niektórzy mieli też malunki na twarzy. Cieszyłam się, że udało mi się wybrać ubrania pasujące do klimatu.
W końcu udało mi się dostać do środka. Po lewej stronie spostrzegłam przejście VIP, więc natychmiast udałam się w tamtym kierunku. Przy drzwiach stali dwaj mężczyźni. Pierwszy z nich najwidoczniej był ochroniarzem, a jego niski kolega posiadał spis gości.
- Imię, nazwisko? - usłyszałam głos tego niższego, który przyglądał mi się podejrzliwie.
- Sammi Doll - ścisnęłam nerwowo pięści. Byłaby niezła wtopa, gdyby okazało się, że moja osoba nie pojawiła się na kartce.
- Doll, Doll - mruczał karzełek, jeżdżąc po liście długopisem - Ha! Mam! Piękna Sammi, zgadza się?
Podsunął mi kartkę pod nos, a ja wstrzymałam oddech i przytaknęłam.
Po dostaniu charakterystycznej plakietki, ochroniarz mnie przepuścił i teraz znajdowałam się w niedużym pokoju. W kącie stał stół z różnymi przekąskami i napojami. Niewiele myśląc chwyciłam za jakiś kubek i przeszłam przez kolejne drzwi. 
- Wow - szepnęłam na wręcz luksusowy widok na scenę. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie jestem sama. Niedaleko mnie również znajdowali się jacyś ludzie, którzy czekali na rozpoczęcie koncertu. Chyba byli rodziną, bo co chwilę wymieniali się jakimiś uwagami. Nie minęło wiele czasu, a pod sceną pojawiły się tłumy fanów, co chwilę wykrzykujących zgodnie nazwę zespołu.
Nagle zrobiło się ciemno, a ja prawie dostałam zawału. W tle dało się słyszeć niepokojącą melodię, a po chwili też męski głos. Ale co za głos! Tak głęboki i barwny, że przeszły mnie ciarki. Zaraz potem gwałtownie błysnęło światło. Na scenie pojawiło się pięciu mężczyzn odzianych w skórzane kurtki. Pierwszy z nich, do którego najprawdopodobniej należał ten czarujący głos, podszedł do mikrofonu. Do moich uszu dotarł dźwięk gitar, perkusji i basu, a zaraz potem potężny scream.
Przyjrzałam się dokładnie każdemu muzykowi, aż w końcu napotkałam wzrokiem Jinxx'a. Wydawał się zupełnie inną osobą. Jego palce błyskawicznie się poruszały, a on co chwila posyłał widowni szerokie uśmiechy. Odgoniłam od głowy sprośne myśli Jeremy'ego z gitarą i skupiłam się na muzyce.
Oni byli cholernie dobrzy!

Nawet kiedy koncert się skończył, ja nadal nie mogłam się otrząsnąć. Ten występ był bez wątpienia czystą perfekcją, więc nie mogłam narzekać na zmarnowanie czasu.
- Sammi! - odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Jinxx'a - Jednak przyszłaś.
- Uznałam, że nie będę marnować wejścia dla VIP'ów. Jesteście świetni - przyznałam, wbijając wzrok z marmurową posadzkę.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę, wywołując przy tym dziwne uczucie w moim żołądku - Nie pozwolę ci tak szybko uciec.
Gitarzysta zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia. Gdy zobaczyłam dużą ilość wieszaków, mogłam bez problemu zgadnąć, że to garderoba. Na kanapie, po środku pokoju siedziała pozostała część zespołu. Zawzięcie o czym dyskutowali, więc nawet nie zauważyli naszego przyjścia.
- Jake, mówię ci, że ten stanik poleciał w moją stronę - wywrócił oczami mężczyzna o dosyć delikatnej urodzie i wyrazistych kościach policzkowych.
- Coraz więcej fangirls, co nie, chłopaki? - teraz odezwał się wokalista, odchylając głowę do tyłu.
- Ej, Jeremy nam jedną przyprowadził! - perkusista walnął basistę łokciem w bok, a ja wywróciłam oczami. Teraz wszyscy mierzyli wzrokiem moją szarą koszulkę, dżinsowe spodenki i czarne rajstopy. Ich uwadze nie uszły również ciemne botki, które miałam w klubie pamiętnej nocy.
- Chciałbym wam kogoś przedstawić, pamiętacie jak mówiłem o Sammi? - Jinxx spojrzał na mnie przelotnie, lekko popychając do przodu.
- Nasłuchaliśmy się aż za wiele - zaśmiał się właściciel gitary prowadzącej, po czym wstał i wystawił rękę w moją stronę - Jestem Jake, a tamci od lewej to Ashley, Christian "CC" i Andy.
- Samantha Doll, ale mówcie mi Sammi - uśmiechnęłam się nieśmiało.
Mina Jeremy'ego była bezcenna. No tak, przecież nie powiedziałam mu swojego prawdziwego imienia na początku. Wpadka.
- Miło cię poznać, Sam - powiedział Andy, ukazując rządek bielutkich zębów. Zaraz przysuniemy drugą kanapę.
Kiedy owy mebel znalazł się już na odpowiednim miejscu, czwórka, którą dopiero poznałam zaczęła mnie wypytywać jak poznałam Jinxx'a, bo chcieli poznać moją wersję. Trochę dziwnie się czułam, ale w powietrzu unosiła się taka przyjemna atmosfera, że moje napięcie zwyczajnie zniknęło.
- Żebyś ty wiedziała, jaki Jeremy był podekscytowany tym koncertem, Rebel Love Song powtarzaliśmy chyba z 15 razy, aż do momentu, w którym wreszcie wszytko dobrze wyszło - nawijał Ashley, popijając poncz z plastikowego kubeczka - Ale w sumie nic dziwnego, bo wyglądasz na zajebistą laskę.
Reszta przytaknęła, a ja chyba pierwszy raz w życiu dostawałam tyle komplementów.
- Zamknij się Ash - warknął Jeremy, cały czerwony na twarzy.
Dopiero teraz zauważyłam rumieńce na jego policzkach i nerwowe podrygiwanie nogi. Czy on był... zawstydzony?
- Daj spokój, dziewczyna musi znać prawdę - basista puścił mi oczko, śmiejąc się przy tym głupkowato.
- Podobał ci się koncert? - wtrącił Jake, chcąc pomóc koledze i przy okazji uciszyć Ashley'a.
- I to bardzo. Jesteście fenomenalni - odparłam i ukradkiem zerknęłam na Jinxx'a - Niedaleko mnie stała taka śliczna, młoda dziewczynka. Była bardzo podekscytowana.
- To moja kuzynka - pochwalił się gitarzysta - Mały aniołek.
- To dlatego prawie cały czas krzyczała twoje imię - zaśmiałam się - Na zmianę, Jake! Andy!
- Serio? - skrzywił się zawiedziony Ashley - Nie było nawet cichego: Ash?
- Przykro mi, ale nie - ledwo powstrzymałam śmiech.
- Nie martw się stary, ona kocha całe Black Veil Brides. Ale jakby nie patrzeć, mnie najmocniej - Jake wystawił język w jego stronę.
Przyglądałam się im z rozbawieniem. Zaraz potem reszta zespołu zaczęła dyskutować o swoich fanach, dlatego nie wcinałam się do rozmowy. Polubiłam ich. Byli naprawdę zabawni i sympatyczni.
- Eh, Jeremy, ty farciarzu. Fajnie ci, że masz przy sobie dziewczynę. Chciałbym, aby Juliet tu była - parę słów z dialogu chłopaków wyraźnie zwróciło moją uwagę.
- Dziewczynę?! - spytaliśmy naraz z Jinxx'em i jak na zawołanie nasze twarze zrobiły się czerwone.
- A nie? - spytał zmieszany Andy - Bo Jeremo mówił, że...
Wokalista nie dokończył, bo jego usta zostały zamknięte przez czyjąś rękę, jak się zaraz okazało - Jinxx'a.
- Chcecie może coś do jedzenia? Bo ja nagle zrobiłem się głodny - skomentował, podnosząc się do góry.
- Wiecie, ja już będę się zbierać - również wstałam i udawałam, że nie słyszałam zdań z ostatnich kilku minut - Jest dosyć późno, a ja nadal się tutaj plączę. Musicie być zmęczeni po koncercie.
- Kwestia przyzwyczajenia - odpowiedział CC - Naprawdę musisz już iść?
- Tak, ale jestem pewna - uśmiechnęłam się do nich - że na pewno jeszcze się spotkamy. Tak więc, dzięki za drinka i do zobaczenia.
Po tych słowach machnęłam zalotnie rękę, po czym odsłoniłam czarne kosmyki włosów z policzka Jeremy'ego i złożyłam na nim szybki pocałunek, zapewne pozostawiając też ładny znak - czerwoną szminkę. Uznałam, że trochę prowokacji nie zaszkodzi, jeśli zaczął mówić swoim kumplom jakieś ciekawe, nieznane mi fakty. Wychodząc, widziałam już tylko jego zdezorientowany wyraz twarzy, a w uszach rozbrzmiewał mi śmiech chłopaków.
Zapowiada się naprawdę ciekawa przygoda
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że nie udało mi się szybciej dodać, ale nareszcie mam wolne i mogłam to spokojnie dokończyć, chociaż nie wyszło najlepiej. Obiecuję rozkręcić akcję!
Bardzo wam dziękuję za dużą liczbę komentarzy pod pierwszym rozdziałem *.* Nie spodziewałam się, że ten blog aż tak szybko kogoś zainteresuje.
Co do Liebster Award - niezwykle mi miło, ale chyba na tym blogu nie będę brała w nim udziału. Co nie zmienia faktu, że jestem bardzo wdzięczna :)
Chciałabym prosić, aby wszelkie informacje o nowych rozdziałach, czy nowych blogach trafiały do zakładki SPAM albo były od razu w komentarzu pod rozdziałem. Tak byłoby najwygodniej i z góry dziękuję.
Tak na marginesie dodam, że wiem o rozwodzie Sammi i Jinxx'a, więc nie chcę tu nikogo wprowadzać w błąd o ich związku. Szkoda, że nie są już razem, ale trudno. Takie rzeczy niestety się zdarzają, pokusy, zdrady, a czasu nie można cofnąć. Głównie z powodu tego rozstania postanowiłam zacząć pisać to opowiadanie.
Jeszcze raz dziękuję za komentarze, bo wiele dla mnie znaczą. Do następnego :*
Przepraszam, za ewentualne błędy.

5 kwietnia 2014

1. Nie musisz się mnie bać.

Ziewnąłem głęboko, po czym chwyciłem za pilota i zacząłem skakać po programach. Kiedy po kolejnej rundzie okazało się, że nie było nic ciekawego, przeniosłem swój wzrok na zegar nad kominkiem. Była 3:00 w nocy, a ja czekałem na swojego brata, który jak co wieczór wychodził do klubów. Miałem pewność, że wszystko z nim w porządku, ale kiedy nie odebrał telefonu o ustalonej godzinie, zacząłem się niepokoić.
Westchnąłem i zająłem się wpatrywaniem w sufit, na którym widniała wielka pomarańczowa plama. Ten incydent stał się trzy miesiące temu, gdy Jason bawił się gazowanym piciem i "przez przypadek'' odblokowało się wieczko od butelki. Nie pomogły żadne chemikalia ani płyny - ślad z sufitu po prostu nie chciał zejść, a my byliśmy zbyt leniwi, by kupić puszkę białej farby i odmalować sufit.
Po raz kolejny zdałem sobie sprawę jak bardzo się różnimy. Jason był typem duszy towarzystwa i imprezowicza, lubił alkohol i nigdy nie palił się do pracy, której zresztą nie miał. Dom jest utrzymywany tylko i wyłącznie przeze mnie. Jestem gitarzystą rytmicznym i gram na skrzypcach w zespole, mój charakter nie jest, jakby to powiedzieć - stały. Potrafię być zarówno nieśmiały, jak i pewny siebie naraz, spokojny, ale szalony. Nigdy nie wiedziałem dlaczego tak jest i chyba nigdy się dowiem.
Wcisnąłem czerwony guziczek na pilocie, aby wyłączyć telewizor. Byłem tak cholerycznie zmęczony ostatnimi próbami, więc darowałem sobie czekanie na nieodpowiedzialnego braciszka i wybrałem się na górę po schodach. Wziąłem szybki prysznic i zaraz potem leżałem pod ciepłą kołdrą. Nasłuchiwałem jeszcze chwilę, czy nie słychać szczęku drzwi na dole, po czym zapadłem w głęboki sen.

Około godziny 9:00 obudził mnie dźwięk budzika. Z ociąganiem wstałem z łóżka, przebrałem się i udałem na dół. Od razu skierowałem się w stronę kuchni i zrobiłem sobie płatki z mlekiem, które były moją jedyną opcją na śniadanie. Lodówka świeciła pustakami, więc natychmiast naszła mnie myśl, by zrobić zakupy. Siedziałem tak na blacie i mieszałem łyżką w mleku, kiedy usłyszałem szczęk schodów. Zaraz potem w kuchni zjawił się Jason z podkrążonymi oczami.
- Mamy jakieś tabletki przeciwbólowe? - wystękał, zanurzając dłoń w swoich nieułożonych włosach - Strasznie mi łeb nawala.
- Nie trzeba było tyle chlać - warknąłem, odkładając miskę na bok, po czym podałem bratu paczkę tabletek, które czekały na niego już od wczoraj - Jak ty w ogóle do domu wróciłeś?
- Kumpel mnie odwiózł, przyjechał samochodem, więc nie pił - wrzucił do buzi jedną, białą kapsułkę i popił wodą z kranu.
- Dlaczego nie odbierałeś wczoraj telefonu?
- To jakieś przesłuchanie, czy co? - odpowiedział zirytowany, przecierając dłonią policzek. Wyglądał naprawdę fatalnie - W klubach jest głośno, więc jak miałem słyszeć dźwięk telefonu?
- Już się nie tłumacz - skrzywiłem się i poszedłem włączyć radio, by choć trochę się zrelaksować.

*
- Wiesz co, tak sobie myślałem... Dzisiaj otwierają nowy bar po remoncie w takim jednym klubie i doszedłem do wniosku, że musisz się ze mną wybrać. Jak nie masz prób z tym swoim zespołem, to gnijesz całe dnie w domu. Musisz się trochę rozerwać, poznać kogoś, no wiesz. Po prostu zacząć żyć jak normalny człowiek - Jason właśnie wszedł do mojego pokoju, przerywając pasjonującą lekturę, którą właśnie czytałem.
Dziwiłem się jak ten człowiek szybko potrafił dojść do siebie. Nie minęła nawet połowa dnia, a on jest jak nowo narodzony, chociaż rano przypominał trupa.
- Nie ma mowy - odparłem, zamykając książkę.
- No da spokój Jeremy, nie pójdziemy na długo. Zobaczysz, będzie naprawdę fajnie. Kiedyś lubiłeś wychodzić z kumplami.
- Właśnie, lubiłem, a teraz nie mam ochoty, więc daj mi święty spokój - może zareagowałem trochę ostro, ale ta rozmowa naprawdę nie była na moje nerwy. Chociaż z drugiej strony, dlaczego nie miałby zobaczyć jak zabawia się mój brat?
Jason nadal stał we framudze drzwi i patrzył na mnie wyczekująco.
- To jak, decydujesz...
- Ok - westchnąłem, chowając twarz w dłonie i głęboko wdychając powietrze. W co ja się pakuję?
 Natomiast Jason nie mógł uwierzyć, że się zgodziłem. Do wieczora z mną chodził i powtarzał; "Na serio? Nie żartujesz?" W końcu koło 21:00 oznajmił, że będziemy się zbierać.
Założyłem przetarte dżinsy, czarny T-shirt i skórzaną kurtkę, po czym schowałem kieszeni komórkę oraz portfel.  Nie widziałem czy będę pić, czy nie, dlatego zamówiliśmy taksówkę i pół godziny później byliśmy już na miejscu.
Stanęliśmy przed drzwiami nad wielkim, neonowym napisem Night Club. Takich miejsc było pełno w Los Angeles. Ciemnoskóry ochroniarz zmierzył nas wzrokiem, po czym kiwnął ręką, że możemy wchodzić. Zeszliśmy po schodach, bo cały klub mieścił się najprawdopodobniej w podziemiach. Od razu owiał mnie zapach alkoholu, papierosów i potu tańczących ludzi.
- Wyluzuj trochę- usłyszałem Jason'a przekrzykującego muzykę - Ja spadam.
Po czym zniknął w tłumie, zostawiając mnie samego koło owego, nowo otwartego baru. Usiadłem na wysokim stołku i zamówiłem jakiegoś małego drinka z niewielką ilością procentów. Nie powiem, żebym bawił się dobrze. Dudniąca, klubowa muzyka nie tylko rozsadzała mi głowę, ale też powoli irytowała. Kelner postawił przede mną szklankę, a ja dałem mu wyznaczoną sumę pieniędzy. Zająłem się obserwowaniem osób dookoła. Niektórzy tańczyli, pary całowały się w kątach, a inni rozmawiali (a raczej przekrzykiwali) się, siedząc przy stolikach koło baru. Nagle moją uwagę zwróciła jedna, konkretna dziewczyna, która zmysłowo poruszała się w rytm muzyki. Już z daleka widziałem, że jest bardzo ładna, odznaczała się delikatną urodę, a jej twarz okalały blond kosmyki włosów z ciemnymi pasemkami. Na sobie miała czarną sukienkę, z szarym dołem do połowy ud. Z kolei na jej nogach dostrzegłem ciemne botki na niskim obcasie. Miała zamknięte oczy, sprawiała wrażenie jakby była w zupełnie innym świecie. Chyba właśnie dlatego to ona stała się teraz jedyną rzeczą, która mnie interesowała.
W tym momencie poczułem jak coś o mnie uderzyło.
- Prze-praszam - wybełkotała jakaś laska, a ja dopiero teraz zorientowałem się, że na moich spodniach wylądował napój z jej szklanki. Tamta zachichotała i na chwiejnych nogach poszła dalej, zostawiając mnie z mokrą plamą na dżinsach.
Skierowałem wzrok na parkiet, ale ku mojemu zdziwieniu, nie znalazłem tam tajemniczej piękności. Czy to był tylko wytwór mojej wyobraźni?
Wstałem z krzesełka i zacząłem szukać łazienki, aby móc zmyć niemiłą niespodziankę z ubrania. W końcu dotarłem do męskiej toalety. Namoczyłem papierowe ręczniki i zająłem się ścieraniem napoju. Pod koniec podsuszyłem spodnie pod suszarką do rąk. Na szczęście wszystko poszło bez problemów, a na dżinsach został tylko ledwo widoczny ślad.
Już miałem opuścić wąski korytarz z łazienkami, gdy w ciemnościach dostrzegłem jakąś postać siedzącą na ziemi.
- Hej, wszystko w porządku? - spytałem, zbliżając się. Zaraz potem rozpoznałem blondynkę z parkietu, która spokojnie skierowała na mnie swój wzrok.
- Tak, jest ok - zaśmiała się cicho, odchylając głowę do tyłu. Miałem wrażenie, że trudno jej się oddychało.
- Na pewno? - upewniłem się zaniepokojony.
- Tylko trochę odlatuję - ponownie wybuchła śmiechem, mrugając powiekami. Pomogłem jej wstać i zaprowadziłem dziewczynę do damskiej toalety. W świetle mogłem się jej bliżej przyjrzeć. Na pewno nie była na prochach, ani nie wyglądała na pijaną. W takim razie co jej jest?
Nalałem trochę wody na dłonie i delikatnie przetarłem jej twarz. Chyba pomogło, bo młoda najwyraźniej się ożywiła i teraz mierzyła mnie bardziej przytomnym wzrokiem.
- Lepiej już? - uśmiechnąłem się, a ona zrobiła dokładnie to samo.
- O wiele, dziękuje. Zasłabłam tam trochę- powiedziała, poprawiając ramiączko sukienki - Właściwie nie powinnam była wychodzić dzisiaj z domu, ale cóż. Zdarza się - wzruszyła ramionami, po czym zrobiła parę niepewnych kroków w stronę drzwi.
- Może chcesz się czegoś napić? - nie podobał mi się stan, w którym była.
- Chętnie.
- Chodź, pomogę ci - oplotłem jej talię prawą ręką i poszliśmy razem w stronę baru, gdzie zamówiłem dla dziewczyny szklankę wody.
Kiedy skończyła pić, wyprowadziłem ją na świeże powietrze.
- Odprowadzę cię do domu - stwierdziłem - Gdzie mieszkasz?
Po dostaniu adresu, zamówiłem taksówkę, która zawiozła nas pod wskazaną ulicę. Znajdowaliśmy się teraz pod jednym wielkim, starym blokiem złożonym w prostokąt. Pomiędzy wszystkim ścianami znajdowało się boisko i trochę zielonych przestrzeni. Miałem szczęście, że z nią było na tyle dobrze, że pamiętała do której klatki trzeba wejść. Budynek musiał mieć kilkanaście lat, bo nigdzie nie widziałem windy. Wspięliśmy się na ostatnie piętro.
- Masz klucze?
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko kucnęła. Na początku pomyślałem, że ponownie zasłabła, ale teraz zobaczyłem, że wyciąga coś spod wycieraczki. Zaraz potem mieszkanie było otwarte.
- Chyba dalej poradzisz sobie sama - powiedziałem, drapiąc się w tył głowy - To ja będę się zbierał.
- Możesz przenocować, jak chcesz - wymamrotała obojętnie.
Nie byłem pewny, czy to dobry pomysł. W końcu, to zupełnie obca mi dziewczyna, a ja już mam nocować w jej mieszkaniu? W dodatku Jason nic nie wiedział o moim zniknięciu z imprezy.
- Nie musisz się mnie bać - usłyszałem jej rozbawiony głos - To będzie w ramach podziękowania za pomoc.
Otworzyła szerzej drzwi i zrobiła ręką zachęcający gest. Po długim namyśle, wzruszyłem ramionami i wkroczyłem do środka. Dziewczyna rozłożyła kanapę i szybko je pościeliła.
- Dobranoc - powiedziała, po czym zniknęła w drzwiami.

Wysłałem sms'a Jason'owi, że postanowiłem przenocować u znajomego. Nie chciałem go okłamywać, ale co mógłbym mu powiedzieć? Że odprowadziłem do domu jakąś tajemniczą panienkę, której imienia nawet nie znam i teraz leżę na jej kanapie, w jej domu? Ta cała sytuacja wydawała mi się taka absurdalna, a blondynka zaczęła mnie jeszcze bardziej fascynować. Była taka delikatna, a zarazem obojętna.
Coś mi mówiło, że nasze spotkanie nie było zwykłym przypadkiem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Za mną 1. Mam wrażenie, że wyszedł trochę dziwnie, ale zobaczymy jak to się rozkręci, bo Jinxx jest naprawdę zdezorientowany. W następnym rozdziale pojawi się reszta chłopaków.

4 kwietnia 2014

Wstęp

Zapewne niektórzy mogą mnie znać z blogów rock-for-love lub pozwol-byc-wolnym. Ten adres jest poświęcony następnemu opowiadaniu, które tak jak rock-for-love będzie o jednym z moich ukochanych zespołów; Black Veil Brides, ale tutaj główną rolę zgarnie nasz mistyk - Jinxx. Wszystkie postacie znajdziecie w zakładce "Bohaterowie". Postaram się dodawać notki regularnie, co jak zapewne jest wiadomo z moich poprzednich twórczości, czasami jest niemożliwe.
Pomysł z tym opowiadaniem był dosyć spontaniczny, ale mam nadzieję, że komuś spodoba się to, co będę tutaj pisać. Boję się tylko, że stracę motywację, więc trzymajcie za mnie kciuki,
Cassidy